Wiecie jak to jest, kiedy człowiek raz się czymś zatruje i potem przez miesiące, nawet lata nie może patrzeć na potrawę, która prawdopodobnie to zatrucie wywołała? Ja niestety znam ten koszmar z autopsji. Moją zmorą jest? była? sałatka z tuńczyka z kukurydzą…. Minęło już co najmniej siedem lat, a ja w dalszym ciągu próbuję przekonać się do kukurydzy z puszki i tuńczyka w sosie własnym. Nie zawsze jestem w stanie spróbować dań z ich użyciem, ale nie poddaję się. W końcu kiedyś ten wstręt musi minąć 🙂 Prawda?
Tym razem przygotowałam dla A. pastę z tuńczyka. Dzięki temu, że oprócz puszkowanej ryby znalazło się w niej mnóstwo innych, aromatycznych składników, udało mi się zjeść z nią kilka kromeczek. Więc jest progres! Jeśli ktoś z Was ma jakieś ciekawe pomysły na tuńczyka, to jestem otwarta na inspiracje 🙂 A pomijając mój powoli zanikający wstręt, wszyscy pozostali domownicy pastę chwalili, więc polecam.
Pasta z tuńczyka (przepis z miesięcznika „Przepisy czytelników”):
- 200 g twarogu półtłustego,
- 3 jajka na twardo,
- 1 puszka tuńczyka w sosie własnym,
- 1 zielona papryka,
- 1 czerwona cebula,
- 1 ogórek konserwowy,
- 3 łyżeczki miękkiego masła,
- 1 łyżeczka musztardy,
- 1 łyżeczka słodkiej papryki w proszku,
- 1 duża garść natki pietruszki,
- sól,
- pieprz.
Tuńczyka osączyć i przełożyć do sporej miseczki. Dodać drobniutko pokrojone: jajka, paprykę, cebulę, ogórka. Domieszać twaróg i posiekaną natkę. Doprawić solą, pieprzem, słodką papryką i musztardą. Na koniec dodać masło (myślę, że można je spokojnie zastąpić oliwą). Wszystko dokładnie wymieszać i gotowe 🙂